środa, 27 czerwca 2012

Chapter four.

Postanowiłam jednak napisać ten rozdział, chociaż nie uzbierałam tych 7 komentarzy. Może na początek to za dużo? Nie wiem sama, ale następny napiszę jak będzie 5 komentarzy. <3
xx, autorka.


________________________________________


- nosz kurde, chyba rzeczywiście jesteś znana skoro Zayn wie kim jesteś. Jestem zacofany, muszę to nadrobić - podsumował Harry
- taaa - odpowiedziałam z uśmiechem
Było trochę dziwnie, stałam na korytarzu i czułam, że ich wzroki są skierowane na mnie. Najbaczniej przyglądał mi się Niall, byłam tym lekko skrępowana.
- Hmm, to co z tymi papierami? - pośpieszyłam Hazze
- już, już - odpowiedział i znikł za drzwiami zostawiając nas samych.
- Alice, słuchaj bo tak mi teraz przyszło do głowy. Choć w sumie od dawna zastanawiałem się nad tym, aby zatrudnić cię do jakiegoś z teledysków. Mamy problem, musimy jak najszybciej wydać teledysk do singla "Moments". Znasz może? - zapytał mnie Zayn
- nie, nie znam żadnej waszej piosenki - odpowiedziałam
W tym momencie do pomieszczenia wszedł Harry z papierami do podpisania. Chyba nie chciał się wtrącać i czekał aż skończymy rozmowę.
- No ok. Ale gdybyśmy zaproponowali Ci współprace to zgodziłabyś się? - zaczął Liam
- em, no tak w sumie to nawet chętnie
- skoro tak, to podaj mi swój numer a nasz menażer skontaktuje się z tobą.
Zrobiłam co kazał mi Liam, a następnie podpisałam pismo odnoście apartamentu. Pożegnałam się z chłopakami i wyszłam wraz z Harrym do samochodu. Nie zdążyliśmy nawet dużo porozmawiać, a dojechaliśmy już na miejsce. Rzuciłam do niego "no to narka" i wyszłam.
Gdy tylko wróciłam do domu, zadzwonił do mnie Stan z prośbą o próbę. Wytłumaczył mi, że musimy pogadać i trochę poćwiczyć. Nie miałam zbyt wiele czasu dla siebie, ale dla mnie ten obowiązek był nagrodą. Spakowałam torbę, związałam włosy w niestarannego koczka i wyszłam z domu.

niedziela, 10 czerwca 2012

Chapter three.

Weszłam do dużego, czarnego i wyglądającego na drogiego samochodu. Usiadłam obok niedawno poznanego chłopka.
- Zajebisty samochód -zaczęłam rozmowę

- dzięki. Do mojego, znaczy naszego domu jest tylko jakieś 10min. - uciął i odpalił samochód Harry
- czyli że mieszkasz z zespołem?
- no bez jaj, ty na serio nie żartowałaś z tym że nas nie znasz
- po co miałabym kłamać?
- nooo, no nie wiem.
Wyjęłam z torebki iphona i zalogowałam się na twittera, posiedziałam na nim trochę i już byliśmy na miejscu. Moim oczom ukazał się piękny, dość spory dom. Harry zaprosił mnie do środka, weszłam i gdy tylko przekroczyłam próg domu dostałam w twarz z czegoś mokrego.
- łoo, kurwa co to było? - krzyknęłam, nie mogąc powstrzymywać się od śmiechu
- Wy idioci! skończeni kretyni wy! - powiedział poważnie zdenerwowany Harry, wyglądał przekomicznie w mokrych włosach
Po chwil zza rogu wyskoczył wesoły blondyn
- Ooo, stary! nie wiedziałem, że z kimś będziesz. Chciałem się zemścić za poranek no ii.. wymyśliłem ten cały "kawał", a ciebie przepraszam jestem Niall - wystawił do mnie rękę rozbawiony blondyn
- Hahahahahahhahahahaahaha, nie powiem jesteś normalnie mistrzem wymyślania beznadziejnych kawałów no bo wiesz mogłeś nas oblać jakimś klęjącym się czymś a nie wodą, aa i siema jestem Alice - powiedziałam.
- no wiesz co! -krzyknął Niall i szturchając mnie w ramie
- emm, chcesz sie osuszyć? u góry jest łazienką korzystaj śmiało, Lou! zaprowadzisz naszego gościa? -zaproponował Hazz
- no pewnie! -wyłonił się nie wiadomo skąd roześmiany chłopak
Złapał mnie za rękę i pociągnął energicznie na górę, pokazując mi łazienkę. Podziękowałam i weszłam do środka. Nie minęła nawet minuta, a usłyszałam z dołu głośną rozmowę. Otworzyłam drzwi i postanowiłam podsłuchać:
- o stary, kto to jest? skąd ją wziąłeś jest taka no..

- piękna i sympatyczna?
- no i jak piękna...

- nawet się nie zdenerwowała, że ją oblałeś
- no i, że przeciągnąłem ją przez pół domu
- no mów, gdzie ją poznałeś?
- to jest ta laska której apartament zapisał mój dziadek, zapomniałem papierów i musieliśmy po nie podjechać 
- i jeszcze ma dobre serce
- i-de-ał
Było mi trochę głupio, że ich podsłuchałam, ale to co mówili było takie miłe. Weszłam do łazienki zdjęłam mokry sweter i osuszyłam twarz. Poprawiłam włosy i zeszłam do chłopaków.
- hej, hej! -krzyknęłam 

- no nie wierze... - usłyszałam od mulata stojącego za blatem kuchennym
- hę?
- Ej to na serio ty? Alice Lyons?
- no tak, tak to ja -uśmiechnęłam się po czym zauważyłam, że chłopak ma identyczną bluzkę Ramones jak ja, więc dodałam "fajna koszulka".

- jesteś świetną tancerką, najlepszą w tych czasach serio. Taa, bardzo fajna koszulka -powiedział z  uśmiechem mulat
 __________________________________
wiem, że krótki ale jakoś tak nie idzie mi. Postanowiłam założyć taki mały układ jak będzie minimum 7 komentarzy dodaję następny rozdział :)

image

sobota, 9 czerwca 2012

Chapter two.

Weszłam do znanej mi dobrze małej przytulnej kawiarenki i rozejrzałam się w poszukiwaniu właściciela apartamentu. Był to bardzo miły i kochany starszy człowiek, z którym bardzo lubiłam spędzać czas. Nie mieliśmy czysto "zawodowych" relacji, zawsze zostawaliśmy dłużej i kontynuowaliśmy naszą pogawędkę. Czułam, że ten człowiek potrzebował kontaktu z inną osobą, rozmowy, zainteresowania czy po prostu zwykłej pomocy z codziennymi trudnościami.
Zdziwiłam się gdy nie zastałam tego zazwyczaj punktualnego staruszka, stałam na środku kawiarni i bez przerwy szukałam go wzrokiem. Po paru minutach poczułam na swoim ramieniu zimną dłoń, przestraszyłam się i obróciłam. Moim oczom ukazał się wysoki chłopak chyba w moim wieku. Miał okulary i kaptur na głowie co mnie trochę zdziwiło.
- eee, Lilly Richardson? - zapytał.
- emm, no tak, znaczy nie! no ja jestem Alice, a moja przyjaciółka to Lilly
- oo! to ty? dziękuje Ci, zrobiłaś dla niego więcej niż ja w ostatnim czasie..
- Przepraszam, ale ja kompletnie nie mam pojęcia o co Ci chodzi. Wytłumaczysz mi? - odpowiedziałam zdezorientowana
- Czekaj, czekaj teraz to ja już nic nie rozumiem. Jesteś Alice tak? Przychodziłaś tu i płaciłaś rachunki mojemu dziadkowi. Mieszkasz w jego apartamencie wraz z Lilly Richardson, która jest właścicielką na piśmie tak czy nie?
- no tak, ale gdzie jest Joy?
- usiądźmy może...
Skinęłam głową i poszłam za tajemniczym chłopakiem, który poprowadził mnie do stolika w samym rogu kawiarni. Usiadł na fotelu, zdjął okulary i bluzę. Zrobiłam to samo i odwiesiłam torbę na oparciu.
- Zacznijmy od tego, że nazywam się Harry i jestem wnukiem właściciela twojego domu.
- Miło mi - odpowiedziałam uśmiechając się przyjacielsko
- Muszę cię o czymś poinformować, więc tak trudno mi o tym mówić.  - powiedział drapiąc się po swojej głowie pełnej loków.
 No niestety Joy nie żyje. Przechodził przez ulicę na czerwonym świetle pewnie coś mu się pomyliło sam nie wiem no i niestety został potrącony przez samochód. -kontynuował
Moje oczy zaszkliły się i po chwili wyleciały z nich pojedyncze łzy. Chłopak poklepał mnie po ramieniu i powiedział coś co wprawiło mnie w prawdziwy szok:
- byłaś dla niego dosyć ważna, zawsze jak rozmawialiśmy wspominał o tobie. Musiał cię naprawdę cenić, a no i jest coś jeszcze. Miał od dawna spisany testament, w którym napisał że chce zostawić Ci apartament w którym mieszkacie.
- nie, serio ja nie mogę przecież tego przyjąć. Ja nic dla niego właściwie nie zrobiłam, a nawet jeśli  to nigdy nie oczekiwałam od niego jakiejkolwiek zapłaty. Lepiej sam weź sobie ten dom, znaczy no wiesz będzie jak kiedyś będziemy Ci płacić za niego...
- no chyba wiesz, że nie potrzebuje waszej kasy więc..
- nie żeby coś, ale niby dlaczego nie potrzebujesz kasy?
- a to ty nie wiesz?
- niby czego?
- no jest taki znany zespół "One Direction" no i ja jestem Harry, Harry Styles i tam śpiewam - powiedział lekko zmieszany
- aha - odpowiedziałam obojętnie
- No więc, podpisujemy papiery i mieszkanie jest twoje - powiedział
- no ok jak chcesz.
Chłopak zaczął szperać w torbie, coraz bardziej nerwowo
- no kurwa zapomniałem - powiedział dosyć głośno
- jej, spokojnie
- mieszkam w sumie nie daleko, podjedziesz ze mną?
- no ok, tylko czekaj muszę odwołać próbę
- tańczysz?
- To ty nie wiesz? - odpowiedziałam żartobliwie cytując jego niedawną odpowiedź
- czyli, że jesteś trochę znana?
- no tak troszkę, ale to głównie z teledysków
- zawsze chciałem umieć tańczyć, ale mniejsza ja czekam na zewnątrz - powiedział
Wyjęłam i phona i wybrałam numer do Stana mojego partnera. Odwołałam szybko naszą próbę. I wykorzystując chwilę otworzyłam internet w telefonie i wyszukałam "One Direction".
Było mnóstwo wyników, mnóstwo opinii i komentarzy. Nie wyglądali na zespół, który gra muzykę w moim guście. "taaa, pięć razy bieber, fajny zespół nie powiem" - pomyślałam i udałam się do wyjścia.


_______________________________________
Czyta to ktoś? Jeżeli tak to proszę o komentarze, to dla mnie ważne no bo po co mam pisać jak nikt nie czyta? no po co? :)

xx. autorka.

piątek, 8 czerwca 2012

Chapter one.

Ten dzień, to jedno wydarzenie już na zawsze zmieniło moje życie...
                                                   
 Kocham taniec poświęciłam mu całe moje dotychczasowe życie. Kiedyś był on jego jednym sensem. Z problemami kierowałam się w stronę sali, tańczyłam, tańczyłam, tańczyłam właściwie do utraty moich sił. Po czym całe smutki, zmartwienia pozostawiałam na sali, wychodziłam z niej zupełnie inna, taka odmieniona... Niestety to wszytko mnie niszczyło, moja rodzina której właściwie nie było, przyjaciele którzy okazali się zwykłymi świniami i ten co zniszczył mnie najbardziej, kochałam go, a on wykorzystał to dla własnych korzyści. Skąd biorą się tacy ludzie, no skąd?
Dzięki jednej osobie, udało mi pokonać to wszytko i zacząć od nowa. Tą osobą była Lilly, poznałam ją na sali. Często tam przychodziła, ale nigdy nie tańczyła zawsze obserwowała jak ja to robię. Nie krępowało mnie to, wielu ludzi przychodziło i oglądało jak robię to co kocham. Pewnego dnia gdy skończyłam swój trening, podeszła do mnie i zapytała się czy może robić mi zdjęcia gdy tańczę. Lilly miała wtedy 16lat, a ja 15. Opowiedziała o tym, że marzy aby zostać fotografką, i że znajduje się na stażu u jednego z najlepszych Londyńskich fotografów. Zgodziłam się co zapoczątkowało najpiękniejszą i najtrwalszą przyjaźnią na świecie. Od tamtego czasu mnóstwo się zmieniło, wyprowadziłam się z domu i zamieszkałam wraz z Lilly i Frankiem. Brałam udział w wielu konkursach, castingach tanecznych. Znalazłam partnera do jazzu i zaczęliśmy wygrywać wspólnie mnóstwo konkursów. Zatańczyłam w paru teledyskach sławnych ludzi, serio to niesamowite wspomnienia.
To tyle z mojej historii...

~~~
Obudziłam się rano około 10, byłam już sama w domu moi współlokatorzy pewnie byli już w pracy. Udałam się do łazienki, rozczesałam moje blond włosy i pomalowałam oczy. Ubrałam za dużą, czarną koszulkę z logiem "Ramones" <taką> i czarne leginsy. Wypiłam kawę i spojrzałam na telefon, "no świetnie" - pomyślałam. Przypomniałam sobie, że dzisiaj była moja kolej na zapłacenie rachunków i czynszu za dom. Kompletnie zapomniałam, że o 11,30 byłam umówiona z właścicielem apartamentu. Miałam około 40 minut na dojazd do miasta więc, rzuciłam się jak głupia w stronę drzwi, założyłam buty i gruby sweter <tak wyglądałam>. Biegłam jak najszybciej umiałam żeby tylko zdążyć na metro. Nie wiem jakim cudem, ale udało mi się i już po około 30minutach byłam w centrum. 

czwartek, 7 czerwca 2012

Bohaterowie.





Alice Lyons - 17 lat., pół sierota (jej mama nie żyje, Alice nie zdążyła jej poznać), od roku nie ma kontaktu z ojcem (nigdy nie okazywał jej miłości, zawsze czuła że była dla niego ciężarem), gdy jej tata ponownie ożenił się z  Rose, ich kontakty jeszcze bardziej się pogorszyły, a macocha wyrzuciła ją z domu. Jest ogromnie znaną tancerką właściwie osiągnęła już wszytko co możliwe w tej dziedzinie, tańczy jazz i modern. Wystąpiła już w paru teledyskach znanych osób.


Dziewczyna mieszka z dwójką przyjaciół w apartamencie w Londynie:





  









Frank 18 lat, studiuje dziennikarstwo, dorabia wraz z Liily jako kelner.



Lilly 18 lat, pracuje na stażu u fotografa, po godzinach dorabia jako kelnerka w kawiarni. 


One Direction, znany zespół, który chce zatrudnić Alice aby zatańczyła w ich teledysku.